sobota, 3 grudnia 2016

Rozdział 4 ,,Nic Ci nie jest?''

    Czołem!  :D Wyszło pięknie... Z resztą sami się przekonacie xD Pisałam to z ogromną łatwością. Ostatnio zaczęła mi się podobać wersja This Is It z Paulem Anką. Brzmi zupełnie jak inna piosenka, Michael jest taki... radośniejszy. *Dreamer poleca* Zapraszam do czytania:
_________________________________________

   Gdy tylko zobaczyłam, że osoba na którą czekam właśnie przyjechała, zerwałam się z siedzenia i wybiegłam z auta. Szybko zapłaciłam za przejazd i pobiegłam na drugą stronę ulicy. Może wydaje się to łatwe, ale przebić się przez taki tłum, graniczy z cudem. Co chwilę z moich ust wydobywało się słowo  ,,Przepraszam''. Starałam się przecisnąć przez ludzi, przypadkowo ich pchając czy obijając łokciem. Pamiętam słowa szefa. Mam to poprostu zrobić. Chciałam przejść do innych dziennikarzy, ale to by na pewno się nie udało. Zatrzymałam się niedaleko bramki. Zostałaby mi jedna warstwa ludzi do pokonania, aby jej dotknąc, ale wolałam zostać tutaj. Ludzie i tak już dziwnie na mnie patrzyli.
   Nim się zdążyłam wyprostować, drzwi limuzyny już zostały otwarte. Tłum zaczął wykrzykiwać jego imię. Długo nie musieli czekać, aż ich idol wyjdzie z auta.


       Pomimo sytuacji w jakiej się znajdował wciąż był jakiś taki... szczęśliwy? Na pierwszy rzut oka wygladał radośnie, ale kto wie co tak naprawdę myśli. Muszę przyznać, że gdyby tyle ludzi przyszło tylko po to, by mnie zobaczyć, to sama nie przestawałabym sie uśmiechać.  To takie dziwne... Niewiarygodne, jak wiele ludzi potrafi wnieść coś do naszego życia, czego najgorsze chwile nie wymarzą.
   Szedł w stronę wielkiego budynku. Przed drzwiami spuścił głowę, jakby nagle sobie przypomniał, dlaczego tu jest. Odwrócił się jednak ostatni raz i pomachał do tłumu. Wszedł, a zaraz za nim tłum paparazzi w którym powinnam się znajdować. Próbowałam przedusić się przez wszystkich i wejść do środka zanim Michaela otoczy ludzki mur obronny. Nie wiem jakim cudem udało mi się przejść przez odstęp pomiędzy jedną bramką, a drugą. Wydawało mi się, że ktoś z tyłu do mnie krzyczy, ale nie odwracałam się i triumfalnie weszłam przez drzwi. Za mną połowa sukcesu. Teraz tylko do niego podejdź... Stał przed drzwiami na salę rozpraw. Mówił coś do reporterów. Oby zagadali go na jak najdłuższy czas. Rozpoczęła się powtórka z rozrywki, która zmieniła się w dodatkową próbę czasu, gdy zobaczyłam, że już chwyta za klamkę. Praktycznie wbiegłam w ten tłum i tym sposobem zostałam tylko ja i Michael, okrążeni ludźmi, których wzrok pytał ,,Co ty robisz?''
    Sparaliżowało mnie. Spotkałam jego wzrok. Nagle zrobiło się cicho. Wszyscy czekali na to, co ja zrobię, a ja nie mogłam nic zrobić. On przyglądał mi się ze zdziwieniem, w tłumie zaczynały się szepty, a mi serce przemieściło się do gardła. Z głowy wyleciało mi to, po co tu jestem. Spuściłam głowę i powoli zaczęłam się cofać. Czułam jak wzrok wszystkich, łącznie z Michaelem wypala mi skórę. Przyglądałam się podłodze, co nie wyszło mi na dobre. Idąc na wstecznym, przez przypadek wpadłam na jakiegoś faceta. On się odsunął, ja natomiast skończyłam na podłodze.
-Nic Ci nie jest?- usłyszałam miły męski głos, jakby trochę rozbawiony zaistniałą sytuacją
     Michael nachylił się nademną i podał mi rękę. Skorzystałam z pomocy i wstałam.
-Dzięki...- jedyne co dałam radę powiedzieć i szybko ulotniłam się z budynku
     Stanęłam na chodniku, opierając się o lampę.
-Co Ci odbiło? Masz być bezstronna, tego od ciebie praca wymaga...
    Ludzie przechodzący obok dziwnie się na mnie spojrzeli. Zignorowałam to i zawinęłam moją godność razem ze mną do taksówki.
     Wróciłam jeszcze na chwilę do domu. Rzuciłam płaszcz na wieszak i zaparzyłam sobie herbatę.
-Mogę się już przygotowywać na niezłą awanturę...- mówiłam do siebie- Co mi odbiło? Dlaczego nie potrafiłam nic z siebie wydusić?
      Taaaa... Chyba wiem czemu. Gdy zatrzymałam się na jego wzroku, zobaczyłam ten... ból. Wiele ludzi mówi, że oczy to okno do duszy. Często mi powtarzano, że ja umiem dojrzeć w człowieku coś czego nie widać i nie ważne jak bardzo będzie mi się starał udowodnić, że wszystko jest dobrze... zauważę każdy problem.
-------------------------------------------------------------
-Jak to nie zadałaś pytań?! Miałaś taką okazje...- myślałam, że zaraz schowam się pod biurko- Wyraźnie powiedziałem, że masz to zrobić... Nie ważne co!
-Wiem, ale... tam było mnóstwo ludzi. Nie dość, że ledwo się przez nich przepchnęłam to...
-Nie tłumacz się...- przerwał mi- Nie będę tego słuchał. Ktoś inny dostanie to zle...
-Nie!- wypaliłam jak głupia
-Jak to nie?
    Przez chwilę naprawdę się wystraszyłam. Po jego pytaniu, zamurowało mnie.
-Dlaczego nie? Pytam się...- starał postawić na swoim
-Chcę... chcę się poprawić. Przeprowadzę z nim wywiad. Chociażby prywatnie.
-Hmm... To może się udać. Mógłbym spróbować cię umówić na spotkanie. Przemyślę to, a teraz wracaj do roboty.
     Kamień spadł mi z serca, gdy mnie wyprosił z gabinetu. On już wie, teraz pozostaje kwestia Matta i Vanessy. Co ja im mam powiedzieć? Sorry, ale wiecie... zamurowało mnie, zaliczyłam bliskie spotkanie z podłogą... tak? Przynajmniej go trochę rozśmieszyłam.
-Cze...
-I jak było?- dlaczego ja się dzisiaj naprawdę nie mogę wysłowić...
-Eeee... No dobrze. Bardzo.- miałam nadzieję, że wyczują ironię
-Jaki jest naprawdę?
-Miły... Nawet mi pomógł wstać z podłogi.
     Ich wzrok mówił wszystko. Szkoda, że nie miałam aparatu. Wyszło by przepiękne zdjęcie.
-Jak to z podłogi?
-Tak to. Ja z nim ledwo jedno słówko zamieniłam. Gdy stanęliśmy w cztery oczy, tak mnie zamurowało, że zaczęłam się wycofywać. Wpadłam na jakiegoś gościa, on zrobił unik, a ja skończyłam na podłodze.
    Nie wiem czy byli blisko śmiechu czy płaczu z żałości.
-Żartujesz?
-Nie...
    Spojrzeli na siebie, a potem z ich ust wydobył się głośny śmiech, nie do opanowania. Przez chwilę nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.
-Ważne jest dobre pierwsze wrażenie...- wtrącił Matt
-Taaa... Nawet mi o tym nie mów. Czekam za pracą.
     Zmierzałam do komputera, gdy Vannessa szarpnęła mnie za ramię.
-A co z szefem?
-Nic.- odwróciłam się- Trochę pokrzyczał, a potem wypaliłam z najgorszą rzeczą, jaka mogła mi przyjść do głowy...
-Czyli?
-Zaproponowałam wywiad... Prywatny.
-No to gratulacje. Chyba nie wiesz na co się piszesz...
     Wiedziałam, że na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, ale nie tłumiłam tego. Zdaję sobie sprawę jak wiele ludzi chciało by być na moim miejscu. Poznać Michaela Jacksona? Ciekawe doświadczenie z ciekawym człowiekiem... Usiadłam przy biurku i zajęłam się moją pracą.
-------------------------------------------------------------
     Wieczorem wróciłam zmęczona do domu. Cztery nieodebrane połączenia... i od kogo? Mojego kochanego braciszka. Jak najszybciej oddzowniłam.
-Jak miło, że szanowna pani raczyła zadzwonić...- jego głos od razu poprawił mi humor
-Dobra, dobra. Co się stało?
-Nic, poprostu dzwonię, żeby dowiedzieć jak poszło...
-Lepiej nie pytaj...
-Zakładam, że zrobiłaś coś głupiego...- uslyszałam cichy śmiech w słuchawce
-Jeżeli wylądowanie na podłodze zaliczasz do czegoś głupiego, to tak.- prawie sama się z tego śmiałam
-No brawo... Gratuluję.
-Wiedzę, że dla wszystkich to takie śmieszne. Vannessa, Matt, ty no i Michael.
-Pewnie poprawiłaś mu humor na resztę dnia.
-Ha, ha... Bardzo zabawne.- starałam zachować poważny ton głosu
-Oj, moja siostra jest poważna... Do bunkrów!- myślałam, że zabije go przez słuchawkę- To uciekam...
    Rozlączył się, a ja rzuciłam telefon na stół. Poszłam szybko pod prysznic i rzuciłam się na łóżko. Nie mogłam spać. W mojej głowie cały czas pojawiały się jakieś refleksje.
  Z każdym dniem zdaje sobie sprawę, że jestem coraz bardziej nienormalna. Ludzie kłamią, byle coś zyskać. Tylko mi nie wisi los innych. To ja tutaj nie pasuje, czy inni? Ile razy słyszałam, że jak się będę przejmować innymi to nic nie osiągnę. Czy to prawda? Pewnie nie...
    Doskonale zdawałam sobie sprawę, że jutro muszę wstać o siódmej rano, ale noc jest właśnie od myślenia. Zbliżała się pierwsza, a ja wciąż siedziałam na łózku, tuląc do siebie poduszkę i delikatnie się uśmiechając. Wspominałam to co się dzisiaj stało. Fani cieszą się, widząc go z daleka na jednym koncercie, a ja w sumie nic sobie nie zrobiłam z tego, że mnie podniósł z ziemii. Taaa, zdecydowanie jestem nienormalna.
    Oczy mi się powoli zamykały, ale miałam jeszcze parę niedokończnych myśli. Jak chociaż by to, co zaproponowałam szefowi. Jeżeli on to potraktuje poważnie i wszyscy się na to zgodzą, to ucieknę z kraju...
-...dlaczego on zrobił na mnie takie wrażenie?- te słowa zakończyły mój dzisiejszy dzień
-------------------------------------------------------------
    Rano byłam naprawdę w wyśmienitym humorze. Obudziłam się przed buzikiem, codzinny rytuał czyli ubrania, makijaż, włosy i śniadanie. Biegałam w kółko niewiedząc co ze sobą zrobić. W końcu wstałam tak wcześnie, że została mi godzina nic nie robienia. Myślałam, że już nic mi nie popsuje tego dnia, a jednak... Popełniłam najwiekszy błąd, jaki mogłam zrobić rano- włączyłam wiadomości.
    Gdzy znów uslyszałam to samo... To samo co tydzień, dwa tygodnie temu i oczywiscie wczoraj, myślałam, że wyrzucę telewizor przez okno. Już mnie to denerwowało. Bardzo. Wyłączyłam to i przysiadłam na kanapie. Utonęłam na chwilę w myślach, zqraz po tym ruszyłam do pracy.
     Na powitanie czekało mnie już zaproszenie do gabinetu. Nie wiem czy tam się zdarzy coś, czego bym się nie spodziewała...
-Mam bardzo dobrą wiadomość...
   Oho, już się boję.
-Jaką?
-Pan Michael Jackson wyraził zgodę na wywiad.
-Poważnie?!- uniosłam lekko głos
-Możesz się teraz wykazać, nie zepsuj tego. Masz do niego jechać jutro w południe. Chyba wiesz, gdzie ma swoje ranczo.
-Wiem...
     Dobry żart, co nie? Skąd ja mam to wiedzieć?!
-Oni wszystko wiedzą, tylko się przedstawisz.
-Rozumiem.
-Powodzenia jutro...
    Wyszłam z gabinetu i poszłam przez długi korytarz do mojego miejsca pracy.
-Nie zgadniecie co się stało...- weszłam, udając optymizm
-Co znowu?
-Otóż, ja we własnej osobie, jutro jadę do pana J. żeby przeprowadzić z nim wywiad.
-Żartujesz?
-Nie, nie żartuję. Pracuję tu od kilku dni, a już mam problem...
-Jaki problem?- zapytali równo
-Ten problem, że jeżeli zobaczy mnie, po tym wypadku w sądzie, to nie sądzę, aby potraktował mnie poważnie.
-Oj tam, każdemu się mogło zdarzyć.
     Wzruszyłam na to ramionami. Kazałam sobie dać parę zajęć, żeby nie myśleć o tym, ale nie mogłam. W sumie, nie ważne jaki mam do tego stosunek, to i tak będzie pracą, w której chcę wypaść jak najlepiej. Byłam starsznie rozkojarzona co dotarło do nich.
-Wszystko w porządku?- zapytał Matt
-Co? A, tak. Jest dobrze.- wymusiłam sztuczny uśmiech
-Na pewno?
   Obydwoje stanęli przedemną jak mur.
-Nie... Boje się, stresuje się przed jutrem.
-Rozumiem, ale nie mo...
-Wróć do domu.- wciął się Vannessie w słowo
-Nieee... Wytrwam do końca.
-Jak masz się tu męczyć, to lepiej idź do domu i się przygotuj. I tak zostały ci dwie godziny pracy. Nadrobimy to, a ty jak się nie skupisz, to nic nie zrobisz. Wyjdzie na jedno.
    Nie miałam ochoty się z nim kłócić. Wiem, że i tak bym przegrała. Niewyspanie powoli dawało żywe znaki. Miałam ochotę rzucić się na łóżko i zasnąć. Wstałam, zabrałam moke rzeczy i pojechałam wczesniejszym autobusem do domu. Podróż mnie nieco rozbudziła. Po powrocie wyciągnęłam jeszcze z lodówki coś do jedzenia. Mając resztę dnia wolną stwierdziłam, że pójdę na spacer po mieście. Pozwiedzam. Ostatnio nie miałam na to czasu.  Wyszłam szybko z domu i udałam się spacerkiem przez ulice LA. Wybrałam sobie niezbyt dobrą godzinę na to. Ulice były całe zapchane ludźmi. Godziny szczytu... Każdy szedł do pracy, czy domu. Tylko ja chodziłam bez celu. Na rogu zauważyłam małą kawiarnię. Przysiadłam na chwilę przy jednym ze stolików. Ciekawiło mnie, co będzie jutro. Wtedy ktoś dosiadł się do mnie.
-Hej... Rachael, tak?
-Cześć Zack.- odpowiedziałam mu z uśmiechem
-Jak tam? Dobrze wczoraj poszło?
-Taaak, bardzo...- nie miałam zabardzo ochoty tego tłumaczyć- Zamieniłam z nim jedno słówko.
   Nie chciałam zaczynać rozmowy. Wymyśliłam byle jaki pretekst, byle by gdzieś iść. Jedyne co mi wpadło to źle samopoczucie. Tak też powiedziałam i odeszłam w drugą stronę. Nie było sensu błąkać się po mieście bez sensu. Poszłam więc do jednego z lepszych miejsc na ziemii- biblioteki. Czemu nie wpadłam na ten pomysł wcześniej?

_________________________________________
Reszta na następny rozdział...  (dochodzę do wniosku, że nie umiem napisać czegoś porządnego, długiego... No cóż... życie)

~Dreamer

3 komentarze:

  1. Dzień dobry, kłaniam się nisko aż po kolanisko niżej nie mogę bo... Kurde zapomniałam rymowanki. Dobra trudno jednym słowem
    Hej :D
    Nie ma to jak zrobić pierwsze dobre wrażenie. To podstawa jest przecież, a pierwsze wrażenie musi być i to nieważne jakie. Choć te było na swój sposób spektakularne o dosyć oryginalne xD No to Rachel będzie miała na tym wywiadzie. Nie ma co. Jeszcze jak Michael ją pozna to będą totalistycznie totalne jaja. Nie ma co, ale znowu ona nie może się tym tak przejmować. Wyluzować się musi dobra muzyka, jakaś książka i gorąca czekolada i wszystkie stresy idą w zapomnienie. *z cyklu dobre rady Weroniki* A ten jej szef to też jeden wielki nerwus. Jejciu zdarza się, ale też mu się nie dziwię, że jest wściekły, kto by nie był. Ale tak jest jak nieumiejącego jeszcze pływać rzuca się na głęboką wodę. Choć po tym zbliżającym się wywiadzie to wszystko się może zmienić.
    Rozdział oczywiście jak zawsze wyszedł supi i oby tak dalej, bo kości do mnie przemówiły i zdradziły mi, że będzie ciekawie, więc mam nadzieję, że to prawda.
    Ja się nie będę więcej rozwlekać, bo wyjdzie na to że przynudzam i nie będzie fajnie, bo wszyscy usną.
    Weny ci życzę więc tak dużo weny. Czekam też z utęsknieniem na następny i mam nadzieję, że będzie nieco dłuższy ;)
    Pozdrawiam gorąco ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Z góry chciałabym cię serdecznie przeprosić, że nie skomentowałam poprzedniej notki. Napisałam wtedy dłuuugi komentarz, a ten dziad ( czyt. blogspot ) znowu mnie "zaskoczył". Takie życie.

    Co do rozdziału - genialny przez duże G. Aż śmiać mi się chciało z Rachael :D
    Chociaż staram się nie robić z Michaela kuriozum, to i tak spotkanie z nim twarzą w twarz musi być takie... ekscytujące. Spanikowała, biedna xD

    Prywatny wywiad musi, po prostu musi się udać. Jak nie to chyba nie wiem co zrobię. Chociaż z szefuńciem też może być problem. Narwany jakiś. Jak się oni spotkają ( Rachael i Michael ) to będzie niezły ambaras. MJ znowu zacznie zaprzątać głowę kolejnej dziewczynie... Z resztą zobaczymy, co z tego wyniknie.

    Weny ci życzę, żeby wszystkie rozdziały były tak genialne jak ten ;*

    Pozdrawiam
    Mezzoforte

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka!
    Rozdział ci wyszedł supi :). Oj coś nie pykło Rachel na tym wywiadzie, ale rozumiem jest początkującą dziennikarką i każdy by na pewno zamarł ze strachu. Zaliczyła bliskie spotkanie z ziemią, no cóż mówi się trudno. Ja gdybym miała być na miejscu Rachel to też nie wiem co bym zrobiła. Spotkanie w twarzą w twarz z Michaelem, to musiało być bardzo słodkie, nawet nie chcę mi się myśleć, co MJ pomyślał o naszej bohaterce. Nie wiem czy to jest taki dobry pomysł na wywiad prywatny. Tylko,żeby Rachel znowu się nie speszyła i nie uciekła czy co, bo to byłby nie mały dym. Ale pożyjemy zobaczymy. Ja już spadam.
    Życzę duuużo Weny!!!
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń