piątek, 9 grudnia 2016

Rozdział 5 ,,Budka z lodami?!"

   Hej Ho!
      Ten rozdział jest typowym poradnikiem ,,Jak nie zachowywać się u obcego człowieka'' xD Nie wypada na przykład rozwalać komuś nosa drzwiami... A to sobie doczytacie. Wreszcie wracam do tego co kocham, czyli pisania z perspektywy Michaela.
_________________________________________

    Wieczorem wróciłam padnięta do domu. Myślałam tylko o tym, żeby zanurzyć w czymś suchy język. Tak mnie pochłonęła jedna z książek, że gdy postanowiłam spojrzeć na zegarek, zostało mi 15 minut na autobus. Musiałam biec przez zatłoczone ulice.
   Nalałam sobie soku z kartonu i od razu poczułam ulgę. Stojąc tak na środku pokoju, wróciły mi myśli o jutrze. Może i dramatyzuje... ale co? Boję się przy nim znów zrobić z siebie idiotkę. Chyba nie zniosłabym poniżenia kolejny raz i to w oczach takiego artysty. Chociaż ja po tym co się stało czuje się okropnie, to mam wrażenie, że on sobie z tego specjalnie nic nie zrobił. Nawet lepiej. Najbardziej chciałabym wymazać te sytuacje. Gdybym wtedy zrobiła to raz, a dobrze, nie musiałabym się stresować przed jutrem. Lub bardziej realne- niech do jutra zapomni.
    Odłożyłam szklankę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i poszłam do sypiali. Tam zasnęłam.
    Pomimo ogólnego zmęczenia zasypiała baaardzo długo i z wielkim trudem. Cały czas czułam ten wstyd i widziałam twarzy wszystkich. Michaela też, tylko, że on był raczej tym rozśmieszony niż zażenowany. Za bardzo się boję. Każdy ma inne podejście do niektórych spraw. Nie wiem jakie on ma.
    Rano wstałam dość późno. Wyszykowałam się do wyjścia najlepiej jak mogłam.
-Gdzie ja mam pytania?!- w jednej chwili przypomniało mi się o najważniejszej rzeczy
    Jak ja mogę być aż tak glupia? Nawet nie wiem o co mam pytać... Nie znam się na tej sprawie. Zaczęłam szperać po szufladach, mając nadzieję, że znajdę kartkę. Zupełnie nie pamiętałam, gdzie ją zostawiłam, a nie zostało mi wiele czasu do wyjścia. Rozejrzałam się po pokoju. Nie sprawidziłam tylko jednej szafy- w komodzie. Tam też była. Przeczytałam pytania z dwa razy. Wydawały się jeszcze bardziej bezsensowne niż to kilka dni temu. Uspokoiłam się i wyszłam z domu.
                               ***
-Michael, wciąż uważam, że to zły pomysł...
-Oj, przesadzasz.- cały czas nie wiedziałem gdzie się podziać
-Zastanów się. Zobacz, w jakiej jesteś sytuacji. Uważasz, że wywiad ci pomoże i ktoś cię posłucha?
-Pewnie nie, ale... warto spróbować
    Namawiał mnie od dobrej godziny na zrezygnowanie z ponownego pokazania się w telewizji. Celowego pokazania. Może i miał gdzieś tam rację, ale ja wiem swoje. Spotkanie miało się odbyć w południe, więc to już niedługo. Kazałem jak najlepiej przygotować dom. Tak się stało. Wszystko dosłownie błyszczało. Bardzo ważne dla mnie jest odbudować nadszarpniętą reputację.
-Jesteś pewien?- Frank znów pojawił się obok mnie
-Czy dasz mi w końcu spokój? Po co się tyle razy pytasz?
-Bo jakieś auto podjechało...- wskazał palcem czarny samochód za oknem
    Spojrzałem ostatni raz w lustro i podbiegłem do drzwi. Otworzyłem je powoli i to kogo tam zobaczyłem wywołało mój mimowolny uśmiech.
-Ty...?- niesłusznie z ty wpaliłem, bo wywołało to u niej małe zawstydzenie
    To ta sama kobieta, która wpadła na kamerzystę przed salą, kilka dni temu.
-Przepraszam...- podałem jej rękę i zaprosiłem do środka
-Rachael Morgan.- odwzajemniła uścisk
-Miło mi...
    Przeszliśmy do salonu. Chwilę jej się przyglądałem. Zdawała się być taka... nieobecna. Wskazałem fotel w którym ma usiąść.
-To tobie pomogłem wstać z podłogi kilka dni temu?- chciałem zacząć jakiś temat
-Taaak... Nie wiem co mi wtedy odbiło. Jakoś mnie... sparaliżowało.
-Nie masz czego się bać, nie gryzę.
   To wywołało uśmiech na jej twarzy. Wydawała się naprawdę sympatyczna.
-Mów mi po imieniu. Tak będzie łatwiej.
   Nie chciałem, żeby mówiła mi na ,,panie''.  Wolę gdy ktoś mi mówi po imieniu. Tak poprostu.
   Gdy przeszliśmy do celu tego spotkania ona wydawała się tak bardzo zagubiona. Ja przeżyłem wiele wywiadów, ale nie wiem jak ona. Konstruowała pytania tak jakoś... nietypowo. Jakby nie chciała mnie w jakikolwiek sposób urazić. To było miłe. Widziałem, że się stresowała. Nie miała czym. Przecież, jako człowiek rozumiem wiele rzeczy.  Nieco spięta, ale wciąż starała się trzymać dobrą atmosferę. Wydawała się poważnie uczciwa. Oczywiście sam nie zapomniałem o zasadzie ograniczonego zaufania, po tym co się stało. Trzymałem ją na dystans. To co było w mojej głowie, było w mojej głowie, ale nie można ufać pierwszemu lepszemu człowiekowi. Szczególnie ja nie mogę.
   Wszytko było dobrze, dopóki nie zeszła na bardzo drażliwe tematy. Czułem, że zaczynam się trochę denerwować, czego nie chciałem na niej okazywać. Potem...
-Michael, wszystko w porządku?
    Drugi raz pociągnąłem nosem.
-Przepraszam, jeśli powiedziałam coś nie tak...- podeszła do mnie, starając się spojrzeć mi w twarz
     Zanim uniosłem glowę, przetarłem oczy. Moje mogły, byc zaczerwienione, jej były przepełnione strachem.
-Przerwa! Wyłączcie kamery.- zwróciła się do swojej ekipy
     Po chwili znów wróciła do mnie. To było niewiarygodne. Ktoś się przejął tym co ja czuję.
-Przejdziemy się po rancho?- zaproponowałem starając się opanować łamiący głos
-Jasne.
    Wyszliśmy przez taras.
-Naprawdę nie chciałam ci sprawić bólu...- naciskała na to ,,przepraszam'' jakby popełniła największą zbrodnię stulecia
-Nic się nie stało.- już się uspokoiłem
    Spacerowaliśmy między kwiatami. W międzyczasie zrodziła się między nami, w miarę luźna rozmowa.
-Jak tworzysz muzykę? Skąd ci się to bierze?
-Nie tworze muzyki. Muzyka się tworzy sama.
-Jak?- miała zainteresowanie w głosie
-Do końca sam nie wiem. Tak zwyczajnie. Wpada mi coś do głowy i... mam tekst.
   Uśmiechnęła się. Błądziła wzrokiem wszędzie gdzie dosięgnęła. W jednej chwili posmutniała.
-Co się stało?- zapytałem, chcąc aby znów podniosła spuszczoną głowę
-Dlaczego ludzi ci to zrobili?
   Na chwilę przystanąłem w miejscu. Normalnie mnie zacięło.
-O czym dokładnie mówisz?
-To bezpośrednie pytanie. Nie powinnam...
-Do takich jestem przywyczajony. Dokończ.
    Chciałem usłyszeć co miała na myśli. Ta dziewczyna zadziwiała mnie coraz bardziej.
-No wiesz o co mi chodzi... Te wszystkie brednie, brukowce, w ktorych na każdej stronie jest twoje nazwisko.
-Mi się pytasz? Skąd mam to wiedzieć... To wszystko, to pewnego rodzaju gra, gdzie stawką są grubie pieniądze i każdy chce wygrać, nawet oszukując.
   Taka moja filozofia na ten temat. To było dziwne pytanie. Szczerze, też myślę, że nie powinna go zadawać, ale... to było ciekawe. Jej zachowanie jest ciekawe. Łatwiej rozmawiała poza kamerami, tak... poza służbowo.
-Budka z lodami?!- podbiegła do małego, zamkniętego domku
-Mam ją dla ciebie otworzyć?
    W odpowiedzi dostałem wstydliwy uśmiech. Pewnie po chwili odpowiedziałaby coś w stylu ,,Nie musisz'' więc postanowiłem od razu iść po kogoś z kluczem.
-Poczekaj tu. Zaraz wrócę.
                                 ***

     Sama brama zrobiła na mnie ogromne wrażenie, a co dopiero to, co znajdowało się po drugiej stronie. Nigdy nie widziałam tak ślicznie wystrojonego domu. Meble w pięknym stylu... i ten ogród. Kolorowy od kwiatów, jak tęcza. Wszystko było dokładnie rozplanowane. Tutaj było jak w raju. Mini-zoo, przepiękny ogród, park rozrywki... wszystko. Przepięknie, mogłabym tu mieszkać. Na pewno bym się nie nudziła.
    Kiedy uslyszałam cichy szept ,,Ty...?'' myślałam, że ucieknie stamtąd i schowam się w Himalajach. Miał zapomnieć! No cóż, przynajmniej więcej nie poruszał tego tematu. Był naprawdę miły w rozmowie. Nie chciałam go skrzywdzić. To nie było celowe. Kiedy słyszałam jak pociąga nosem, nie wiedziałam jak się zachować. Statałam się tak konstruować pytania, żeby go to nie zabolało. Widocznie powiedziałam coś nie tak... Nie chcę więcej powtórzyć tego błędu.
    Stałam wpatrzona w te budkę z lodami. Z tego transu wybudził mnie krzyk Michaela. Przyszedł z kimś w rodzaju... ogrodnika?
-Już jestem... Przepraszam, że tak długo.
-Nic się nie stało. Przynajmniej mogłam chwilę podziwiać to, co tu stowrzyłeś.
    Uśmiechnęłam się do niego, na co odpowiedział tym samym. Myślałam, że spłonie mi twarz.
-Gotowe. Można brać...
    Spojrzałam nieśmiało na Michaela. Mój wzrok pytał  ,,Poważnie mogę?''.
-Chodź. Aż ja też chcę coś zjeść.
    Ruszyłam w krok za nim. Były tam chyba wszystkie smaki. Standardowo wybrałam waniliowe, Michael czekoladowe. Potem ruszyliśmy dalej zwiedzać ogromną posiadłość. Napierw zajrzeliśmy do wesołego miasteczka.
-Już sie boje ile kosztuje utrzymanie tego...
-Aaaa, tam... Nie aż tak dużo jak się z tego niekorzysta...- skierował wzrok na mnie i zaczął się uśmiechać, co później przerodziło się w śmiech
-Co jest? Mam coś na twarzy?
-Tak jakby...- wyjął chusteczkę z kieszeni i lekko przetarł mi usta
    Zanim się do kogoś wybiorę, przydało by się nauczyć jeść... Michael nie przestawał się uśmiechać, co odbiło się na mnie.
-...bo zaraz ty będziesz miał coś na twarzy.
-Przepraszam, że panią uraziłem, panno Morgan...- powiedział prześmiewczo i ukłonił się- Tak nisko wystarczy?
-Zastanowię się...
    Dokończyliśmy jedzenie. Naprawdę miło mi się z nim spędzało czas. Był wyjątkowo miły i zdystansowany. Nie widać po nim, że w ogóle cierpi. Chciałabym go bliżej poznać...
-Wracamy już? My tu gadu, gadu, a reszta pewnie czeka z nastawionymi kamerami. W końcu jest cel mojego przyjścia tutaj.
    Wydawało mi się, że posmutniał, ale co mogę zrobić? Narazie mam niewiele, bo stało, jak się stało. Coś bym z tego napisała, ale to wciąż nie to...
-Masz rację...- poszłam za nim spowrotem do domu
    Gdy znów weszliśmy do środka, Michael nie zatrzymał się w salonie, lecz poszedł dalej.
-Zaraz będę.- zniknął za ścianą
    Zaczęłam przyglądać się obrazom na ścianach, wszystkim meblom i zdjeciom na nich. Wzięłam jedno z nich do ręki i po cichu przeczytałam to co było na nim napisane.
-...dla Appleheada. Mac.
    Spojrzałam na tył zdjęcia. 1991 rok... Zastanawiało mnie, kto to Mac i... Applehead?
     Uslyszałam głęboki oddech. Najwyraźniej ktoś za mną stał.
-Applehead? Tak cię nazywali?- zapytałam, odwracając się.
    Nie wiedziałam czy będzie zły, czy jeszcze coś innego,  ale zdecydowanie zszedł mu uśmiech z twarzy
-Kiedyś...- wyrwał mi zdjęcie z ręki i odłożył na komodę
-Kto to Mac?
-Macaulay Culkin...
-Poważnie? Jak go poznałeś?
     Na chwilę stanął przy komodzie, przyglądając się fotografii w bezruchu. Przybiło go to.
-Wiesz co, wróćmy do pracy...
    Przytaknęłam mu na to. Jak nie chciał o tym mówić, to nie. Nie zmuszę go. Trochę dziwne mi się to wydawało ale... wspomnienia. Dokuczała mu ta sytuacja. Teraz nie mógł się swobodnie bawić, bo jeszcze by mu to zaszkodziło.
    Od teraz wszystko odbywało się w spiętej atmosferze. Powoli tego nie znosiłam. Po chwili zadzownił mój telefon. Poczułam wibracje w kieszeni i w tej samej chwili pomyślałam, co by tu zrobić, żeby odebrać. To od brata...
-Michael, gdzie jest łazienka?
-Na końcu korytarza, po lewej.
-Dzięki, zaraz będę.- zerwałam się z fotela i pobiegłam pod wskazane drzwi
    Zamknęłam je na klucz i oddzowniłam do Scotta.
-Lepszego momentu nie mogłeś wybrać. Nawet nie wiesz, gdzie ja jestem...
-A gdzie jesteś?- był bardzo zaskoczony
-W domu Michaela Jacksona durniu, przeszkodziłeś mi w rozmowie...
-Oj... I jak idzie?
-Dobrze... Rozmowa sie jakoś kręci. Staram się go nie zranić. Trochę mi nie wyszło, ale jakoś to nadrobiłam.
-Wierzę, że nie chciałaś.
-Teraz jest tak jakoś... Sztywno, rozumiesz?
-Tak. Poprostu rób dalej to co masz robić. W końcu przyjechałaś tu tylko w sprawach służbowych, a nie na herbatę...
-No tak ale... Jak mam rozmawiać to chociaż z zainteresowaniem.
-Dasz radę. Kończę, do usłyszenia.- rozłączył się
    Głęboko westchnęłam. ,,Tylko w sprawach służbowych''. Gdyby tak było, już dawno przepisywałabym odpowiedzi z kartki na komputer. Miło by było jednak trochę porozmawiać, po ludzku.  Dobrze jest poznać kogoś nowego, szczególnie kogoś takiego. Także po to tu przyjechałam. Ruszyłam się z miejsca i otowrzyłam drzwi z takim rozmachem, że nieźle musiało boleć osobę, która z nich dostała... Rozejrzałam się dokoła i kogo zobaczyłam? Lepiej już być nie może...
-Michael, nic Ci nie jesteś?- starałam dojrzeć, co mu zrobiłam
-Wszystko dobrze... Podaj tylko chusteczkę...
      Zrobiłam zgodnie z jego prośbą. Od razu przyłożył ją sobie do nosa.
-Przepraszam... Ma nadzieję, że ci go nie złamałam, czy coś...
-Będę żył...- uśmiechnął się lekko
     Wróciliśmy spowrotem do reszty ludzi. Byli zdziwieni, widząc Michaela z zakrwawioną chusteczką w dłoni. Dałam im wyraźny sygnał, żeby nie pytali, co się stało. Wolałam to... zachować dla siebie...
                              ***
     Czas szybko upłynął i zrobił się wieczór.
-Ja już idę... Miło mi było cię poznać.- uścisnęła mi dłoń z uśmiechem i dała odprowadzić do drzwi
     Wyszła z swoimi ludźmi, a ja wciąż stałem oparty o drzwi wejściowe. Padało... bardzo lekko. Prawdziwe chmury dopiero nachodziły.
      Głupio się czułem, idąc ją podsłuchiwać, ale coś dlugo nie wracała. Aż zacząłem się martwić. To co usłyszałem, było tak miłe, że naprawiło mój zniszczony wcześniej humor. Chciałbym ją jeszcze spotkać... chociaż nie wiem, czy to możliwe. Rzadko kiedy spotykam kogoś, z takim podejściem do innej osoby. Rozmawiała z kimś... jakimś facetem. Nie słyszałem wszystkiego. Kiedy nagle ucichło przybliżyłem się do drzwi. Usłyszałem szelest i poczułem ogromny ból... Bo nie ma to jak oberwać z drzwi. Ona była tak przerażona, a mi się chciało śmiać z jej reakcji. Trochę przesadnie traktuje niektóre rzeczy. To było tylko krwawienie z nosa...
-Masz zamiar wejść do domu? Tylko zimno wpuszczasz...- z myśli wybudził mnie głos Franka
     Wszedłem znów do środka i zakluczyłem drzwi.
- I jak było?- był wyraźnie niezadowolony
-Dobrze... Była wyjątkowa, nikt się nigdy wobec mnie nie zachował.
-Widziałem, jak chodziliście po ogrodzie.
-Zrobiliśmy sobie chwilę przerwy. Nic więcej.
-Jasneee...- ja nie wiem co mu po głowie chodziło
-Szkoda, że nie zszedłeś na dół. Moglibyście się poznać.
-Niespecjalnie żałuję... Nie ufam ludziom takim jak ona.
-Jesteś przewrażliwony i tyle...- poklepałem go po plecach i pobiegłem na górę, do mojej sypialni
     Zanim wszedłem do pokoju usłyszałem krzyk z dołu.
-Tylko nie ufaj zbyt szybko... komukolwiek!
-Przecież nie jestem idiotą!
                               ***
     Chyba nie poszło zbyt dobrze... Dwa razy zniszczyłam mu humor, dostał z drzwi i jeszcze... nie umiem jeść. Normalnie brawo ja. Chwila... Co on robił pod drzwiami łazienki? Nie pomyślałam o ty wcześniej. Czy on mnie... podsłuchiwał? Czemu? Po co stał przy drzwiach. Może nie wychodziłam dłużej, niż to odczuwałam i się zmartwił czy się po drodzie przypadkiem nie zabiłam? Po mnie to już chyba może się wszystkiego spodziewać. Na szczęście to już koniec... albo nieszczęście? W sumie miło by było z nim jeszcze pogadać, ale nie wiem jak bym się jeszcze zachowała. Wolę nie wiedzieć...
     Zajrzałam do lodówki. Stwierdzam, że trzeba ją uzupełnić... Wzięłam cokolwiek. Byłam tak potwornie głodna, cały dzień prawie nic nie jadłam. Potem wzięłam prysznic i usiadła przy moim ulubionym oknie w pokoju. Przyglądałam się kroplom, spływającym po szybie. Wszędzie było już ciemno. Chmury zasłoniły całe niebo.
      Pomimo tego, jak się dzisiaj popisałam to było całkiem miło. Ten Michael nie różnił się zbytnio od tego, w mojej wyobraźni. Jedyny rzecz jaka ich różni, to ten Michael ma spokojniejszy ton głosu. Naprawdę... Po jego piosenkach, w życiu bym nie powiedziała, że tak mówi normalnie. Ogólnie zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Pomimo wszystkiego, raczej chciał się śmiać i rozmawiać. Długo nie posiedziałam na parapecie. Po chwili już mi się zamykały oczy. Podeszłam się do łóżka i rzuciłam na nie. Jutro czekało mnie dużo do opowiadania...

_________________________________________
    Ale mi piknie wyszło :D Miałam to dodać wczoraj, ale coś nie wyszło, tak więc jest dzisiaj...

 ~Dreamer

4 komentarze:

  1. Hej!
    Przypadkiem sobie wpadłam i patrzę, a czemu ja tego bloga nie widziałam jeszcze?XD
    Przeczytałam co nieco i masz fajny styl pisania. Historia ciekawa, wplatasz fajnie w całość luźne momenty (mój ulubiony to dostanie drzwiami, sama kiedyś tak oberwałam ale po prostu przechodziłam, a nie podsłuchiwałam xD). Ogólnie luźny styl pisania masz, fajnie się czyta, jedynie bym nacisnęła jeszcze na opis uczuć bohaterów. Teraz może po prostu nie ma zbyt wielu odnośników do tego, ale z czasem jak zacznie się dziać więcej między tymi dwoje to pewnie nadrobisz :D
    Postaram się wpadać częściej, chociaż przy nawale pracy, własnym blogu i innych jakie czytam mogę wpadać z opóźnieniem. Poczekam jeszcze kilka rozdziałów, jak dalej bd trzymała styl jak teraz to dodam Twojego bloga do listy polecanych na mojej stronie.
    Pozdrawiam!;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!

    Ho ho ho, cóż ja tu widzę... Jest wywiadzik. Czuję się spełniona xD

    Tak, masz rację to typowy poradnik czego nie robić w takich oto sytuacjach :D
    Począwszy od drzwi ( pozdrawiam z podłogi ) aż po budkę z lodami.

    To przykre, że oboje trzymają relację na dystans. I jeszcze te pytania... Mike by się chyba na serio zaraz popłakał. Nie ukrywajmy - przeżył co nie co.

    Liczę na jakieś cudowne zrządzenie losu i Rachael jeszcze go spotka. Wtedy dopiero będzie One More Chance at Love, nazywając to po imieniu.

    Pozdrowionka dla ciebie, weny na maxa i żegnam :D

    Mezzoforte

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzień dobry kłaniam się nisko aż po kolanisko.
    No ja widzę, że zaczynamy już z grubej rury. Wywiadzik miodzio podobał mi się, że hej.
    Ej taka prośba. Mogłabyś ten poradnik trochę rozwinąć? Bo te parę punktów jak na moją osobę to niestety za mało.
    Przyznać jednak muszę, że Rachel poszła po bandzie z tymi drzwiami. Nie wiem czemu ale właśnie takie sytuacje wydają mi się śmieszne, a zarazem urocze. Tak moja logika.
    Ej Mike faceci nie płaczą nawet jeżeli jest źle, że gorzej być nie może. No cóż niestety czasami już tak jest i nic na to nie poradzimy.
    Dystans będzie niedługo złamany i będzie fajnie. Bardzo fajnie ja to czuję xD
    Nom to ja czekam na więcej i oczywiście już teraz zaczynam koczować do następnego rozdziału.
    Weny ci życzę duuuuużo i pozdrawiam bardzo gorąco ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. DOSTAŁ Z DRZWI XDDDD HAHAHAHA XDDD Chciałabym to widzieć XD

    OdpowiedzUsuń