_________________________________________
Zostałam sama, pośrodku wielkiego bałaganu. Stałam, zastanawiając się, od czego zacząć. Może umyje talerze, pozamiatam podłogę czy poprostu rzucę wszystko i pójdę spać. Nie wiem, nie mam pojęcia co się działo. Miałam mętlik w głowie... Nawet nie wiedziałam jak zacząć opisywać sobie, wszystko co czuję. A może poprostu nie czułam nic? Nie... Nie sądzę. Raczej nie jestem osobą, która nic nie czuje. Po chwili zdecydowałam, że wybiorę opcję numer trzy, czyli zostawię wszystko tak jak jest i pójdę się położyć. Zaczęłam stawiać pierwsze kroki w stronę sypialni. Stanęłam w drzwiach i... znowu pustka. Nie umiałam się ogarnąć. Poszłam do łazienki, wziąć prysznic, który- jak miałam nadzieję- mnie trochę uspokoi. Czy ,,spokój" to teraz dobre słowo? Bardzo możliwe, bo przydało by się na spokojnie pomyśleć, co jutro mam do zrobienia. Poza powrotem do pracy, raczej nic... Spojrzałam na zegar. Było kilka minut po dwudziestej trzeciej. Rzucając wszystko, poprostu położyłam się na łóżku i zasnęłam.
Gdy pierwsze promienie słońca wpadły do mojego pokoju, poczułam napływającą pozytywną energię. Nawet nie wiem jakim prawem ona się we mnie znalazła, bo po tym co wczoraj przeżyłam, powinnam się czuć jak zombie. Zrzuciłam z siebie warstwę pościeli i poszłam przemyć twarz. Bardzo mnie to rozbudziło. Kierowało mną coś dziwnego i już czułam, że to będzie wspaniały dzień. Przebrałam się szybko i zrobiłam płatki z mlekiem, na śniadanie. Miałam jeszcze sporo wolnego czasu i ten poświęciłam, by zobaczyć co w świecie. Włączyłam telewizor i leciałam po kanałach, w celu znalezienia czegoś... normalnego. Migały mi w oczach różne obrazy, aż zatrzymałam się na nazwie firmy w której pracuję.
,, ... najnowsze wydanie, jednak informuje o tym, że Michael Jackson jest zupełnie niewinny. Inne portale zaczęły inspirować się tym artykułem i pisały wszystko na rzecz Jacksona, informując o tym, że wszelkie oskarżenia są bezpodstawne..."
Z niedowierzania, prawie oplułam się mlekiem. Mój plan wypalił! Wszystko poszło dobrze... Żeby tylko Michael to teraz widział.
Uśmiechnęłam się delikanie, a moje rozmarzenie przerwał telefon.
-Słucham?- odebrałam nieznany numer
-Rachael? Jakoś zdobyłem twój numer...
-Kto mówi?- zdawało mi się, że znam ten głos
-Zack. Przepraszam, że nie zapytałem ciebie o to wprost...- jego entuzjazm opadł- Potrzebowałem twój numer, bo chciałem zaprosić cię na kawę, po pracy. Ja mam dzisiaj wolne i liczę, że masz wolną chwilkę.
-Jasne. W tej przy biurze?
Zdziwiła mnie jego propozycja. W sumie, ledwo się znamy... Chociaż to dobry sposób, właśnie na poznanie się. Nie miałam i tak nic ciekawego do roboty.
-Zgoda. Będę zaraz po piętnastej.- rozłączył się
Spojrzałam na zegar. Nie zostało zbyt wiele do wyjścia, tak więc biorąc pod uwagę możliwość korków, wyszłam wcześniej. Jechałam autobusem, cały czas myśląc o moim... zwycięstwie. Pomogłam mu. Zrobiłam co obiecałam. Jak tak dalej pójdzie i te wszystkie artykuły wejdą na skalę światową, to Michael będzie miał naprostowaną reputację, dosłownie wszędzie. Nie tylko tu, w Ameryce. Cały świat zrozumie, że oskarżają niewinnego człowieka...
Dojechałam na miejsce. Szybko przeszłam od przystanku, pod drzwi biura. Weszłam powoli do środka. Panowała tam cisza... jak nigdy. Zazwyczaj ktoś gdzieś krzyczał, zawsze przynajmniej jedna osoba kręciła się po korytarzu, a dzisiaj nic. Jakby zwolniono połowę ludzi. Zza drzwi gabinetu, wyszedł mój szef. Podeszłam z chęcią zapytania się, o co tu chodzi.
-Dzień dobry.- zaczęłam niepewnie- Czy...
-Rachael?- zdziwił się na mój widok- Co ty tutaj robisz?
-Dzisiaj już miałam przyjść do pracy...- ta sytuacja wydała mi się dziwna
-Jak to? Przecież dzisiaj masz jeszcze wolne. Nie mam żadnych zajęć dla ciebie.
Byłam pewna, że dzisiaj już miałam przyjść. Pobłądziłam przez chwilę wzrokiem po ścianach, zastanawiając się, co się w ogóle przed chwilą stało. Nie przypominam sobie, aby ktokolwiek mi mówił o tym, że mam jeden dzień wolny, więcej. To było mocno podejrzane, ale ktonto mógłby zrobić?
-Dobrze, wrócę do domu. Do widzenia.- pożegnałam się i szybko udałam się do wyjścia
-Do widzenia...- uslyszałam, jakby pół głosem
Wyszłam na środek chodnika i stałam, jak wryta. Jak to się mogło stać? Ja coś ominęłam czy... Coś mi zawibrował w torebce. Kolejny nieznany numer... Musze je w końcu zapisać...
-Tak?
-Rachael? Chciałbym cię zaprosić do kina...- od razu rozpoznałam głos Michaela
-Co? Ale jak to? Skąd ty...
-Ostatnio mówiłaś, że nie masz zbyt wiele czasu dla siebie, tak więc postanowiłem przedłużyć to co już dostałaś i cie gdzieś wyrwać.- był dziwnie radosny
-Żartujesz... Poważnie załatwiłeś mi dzień wolnego, żebym mogła iść do kina?
Nadal nie wiedziałam jak wyrazić moje zdziwienie i... nawet wdzięczność. Przepiękny dzień, a ja nie muszę go spędzać w pracy. Pójdę na film, pospaceruję po parku, może coś zjem na mieście... Zaraz, zaraz... Przecież to Michael mi to organizuje. Skąd on w ogóle na to wpadł?
-Nie, żartuję. Tak naprawdę, to powinnaś się już zabierać do roboty...- zaśmiał się na głos- Podejdziesz do auta?
Rozejrzałam się dookoła. Nie zauważyłam nic odróżniającego się.
-Jakiego?
Zauważyłam jak człowiek w masce wychyla się zza drzwi czarnej osobówki. Spojrzałam na boki i przebiegłam na drugą stronę ulicy.
***
Gdy wracałem do domu nie miałem nawet okazji podziwiać nieba. Zaszło ono ciemnymi chmurami, zasłaniającymi gwiazdy. Nagle ciężki deszcz runął na ziemię, tworząc kałuże, ktore chlapały pod kołami. Gdy dojechaliśmy na miejsce, wybiegłem z pojazdu jak najszybciej, żeby zabardzo nieprzemoknąć. I tak to nie dokońca wyszło...
-Czy ty jesteś poważnie idiotą?- w drzwiach czekał na mnie mój ukochany przyjaciel
-A wyglądam?- zająłem się zdejmowaniem przemoczonych butów
-Michael... To nie jest zabawne. Co ty w ogóle robisz?- chodził za mną jak cień
Udałem sie do kuchni, zeby napić sie czegoś gorącego. Frank nie odstępował mi kroku.
-Uspokoj sie... Jestem dorosły chyba, tak?- denerwował mnie- Wiem jak daleko mogę się posunąć...
-Obawiam się, że możesz nawet nieświadomie przekroczyć tę granicę.
Zmierzyłem go groźnym spojrzeniem.
-Opanuj się, zgoda? Wiem co mogę, a czego nie. Koniec, kropka. Nie mam ochoty się z tobą kłócić, o takie coś.- wyszedłem z gorącym napojem z pomieszczenia
Poszedłem do mojej sypialni. Usiadłem na łóżku, gładząc miekką pościel i nasłuchując dźwięku kropli, spadających na szybę. Jestem pod wielkim wrażeniem jej umiejętności wyciągania ludzi z doła. Te kilka minut spędzonych z muzyką, było właśnie tym, czego potrzebowałem. Nie czuję, aby chciała mnie zawieść. Wystawić i zdradzić, aczkolwiek to niczego nie zmienia. Niech pozostanie tak jak jest. Położyłem się wygodnie, podkładając sobie wszystkie poduszki pod glowę.
-Nie masz zbyt wiele czasu, to ja ci go zorganizuję. Tak jak ty, wyrwałaś mnie z tej rutyny, tak ja zrobię małą niespodziankę i tobie.- szepnąłem cicho do siebie
_________________________________________
Rano obudziłem sie w takiej samej pozycji, w jakiej leżałem jeszcze wczoraj. Było bardzo wcześnie. Z dołu dochodził jakich ryk, zagłuszający moje wlasne mysli. Zwlokłem się z łóżka i zszedłem schodami na parter.
-Frank... Wyłącz to. Nie daje mi spać.- oparłem się o wielka szafę
-Mówią o tobie...- spojrzał na mnie kątem oka
-Dziwi cię to?- moje połączenie z ziemią się zrywało
-Ale jak mówią...- wskazał mi ekran
Zrezygnowany usiadłem obok niego. Przysłuchiwałem się wiadomościom, z taką uwagą, jak nigdy dotąd. Obiła mi się o uszy firma w jakiej pracuje Rachael, więc moje skupienie osiagnęło poziom maksymalny. Z niedowierzeniem patrzyłem na ekran, po raz pierwszy słysząc moje słowa w telewizji, które są popierane przez prasę...
-Jak ja sie jej odwdzięcze?- szepnąłem, jakby nikt tego miał nie słyszeć
-Nijak. Taką mieliście umowę.
Zmierzyłem go wzrokiem, jakby uciekł z psychiatryka.
-Ale ty jesteś bez serca.- szturchnąłem go w ramię i wróciłem do pokoju
Siedziałem tak kilka minut, analizując powodzenie planu. Wątpiłem, że to coś da od samego początku, a jednak wyszło. Miałem wielką ochotę coś dla niej zrobić.
-Ostatnio mówiłaś, że nie masz czasu dla siebie...- chwyciłem za telefon- To ja ci go zorganizujė i w ramach niespodzianki wyrwę cię z codziennej rutyny...
Zadzwoniłem do jej szefa i poprosiłem o przedłużenie weekendu. Gdy uslyszał z kim rozmawia, od razu się zgodził. Nawet o nic nie wypytwał. Wydawał się spieszyć, więc szybko zakończyłem rozmowę. Po koniec zapytałem jeszcze o której zaczyna pracę, żeby wiedzieć, kiedy podjechać pod biuro. Gdy usłyszałem godzinę i spięty odwróciłem głowę w stronę zegara, wystraszyłem się, że nie zdążę. Na pewno była już w trasie. Zbiegłem na dół i najmniejszym autem jakie miałem w posiadłości, pojechałem pod jej biuro. Nie chciałem wzbudzać większych podejrzeń, jednak, żeby nikt mnie na pewno nie spotkał, założyłem jedną ze swoim masek. Czekałem chwilę, po drugiej stronie ulicy, aż łaskawie się zjawi. Gdy wyszła, stanęła jak słup soli na środku chodnika. Pewnie zorientowała, że coś tu nie gra. Postanowiłem końcowo do niej zadzwonić i tym sposobem zaprosić do kina. Zgodziła się, jednak była w lekkim szoku. Kazałem jej przyjść na auta. Wychyliłem się i pomachałem w jej stronę. Zaraz znalazła się na siedzeniu obok mnie.
-Dziękuję ci bardzo. Nie masz pojęcia jak się cieszę, że nie muszę spędzać tak pieknego dnia w pracy...- była bardzo podekscytowana
-Zapalanowałem kino, tak więc, pozwolisz?
Uśmiechnęła się i pokiwała głową. Dałem wyraźny znak kierowcy, aby ruszał. Siedziałem przy oknie, podpierając głowę ręką. Patrzyłem przez nie, jakby nie było świata dookoła, kierując wzrok ku górze.
-Widzę, że też tak robisz...- wyrwała mnie z transu- Podziwiasz świat sercem.
-Dlaczego tak mówisz?
-Bo to widać w twoich oczach...
Ta kobieta zadziwiała mnie coraz bardziej. Nie sądziłem, że ma podobne upodobania i myśli w ten sam sposób.
-Powiedz...- przysunęła się bliżej mnie- Dlaczego ty to zrobiłeś?
-W pewnej formie odwdzięczenia się... Zdaje sobie sprawę, jak często czasem potrzebujemy przerwy, poza tym... wczoraj ty mnie wyrwałaś z rutyny. Zrozumiałem to dopiero dzisiaj rano...
-Podobno mam ogromny dar pocieszania ludzi...- oczy jej odbiły promienie słońca- Widać, że na tobie też działa.
Uniosłem lekko kąciki ust i znów skierowałem wzrok na wprost.
-Proponujesz jakiś film czy masz zamiar kazać mi wybrać?- wróciła na swoje miejsce
-Mogę Ci złożyć pewną propozycję, ale nie wiem czy sie zgodzisz. Chyba rozumiesz... nie znam cię na tyle, by móc stwierdzić co ci się będzie podobać, a co nie.
Zamyśliła się na chwilę. W pewnym momencie wyrwała się z własnej głowy i krzyknęła coś, co sam ledwo zrozumiałem. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem, szybko jednak powróciłem do poprzedniego wyrazu twarzy. Nawet nie zwróciła na to uwagi. Jechaliśmy w zupelniej ciszy. Przerwał ją dopiero kierowca, który zawiadomił, że już możemy wysiadać. Na śmierć zapomniałem!
-Rachael...- zatrzymałem nią, gdy miała rękę na klamce- Dziękuję Ci.
-Ale za co?
-Oglądałem dzisiaj wiadomości i....
-Ja też.- uśmiechnęła się- Nie masz za co dziękować. Taka moja praca. Teoretycznie, przekazywanie prawdy.
Otwarła drzwi i wysiadła. Zaraz zrobiłem to samo. Odprowadziłem ją do budynku, gdzie od razu zwróciła uwagę na repertuar. Wybrała jaki, zupełnie nieznany mi tytuł i zawlokła, prawie biegiem, pod salę kinową.
***
Nie spodziewała się takiego zwrotu akcji. Sam Michael Jackson załatwia coś z szefem za moimi plecami, aby w ramach podziękowania wyrwać mnie do miejsca, w którym nie byłam z trzy lata. Spisek roku. Nie ukrywam, że ucieszyłam się i to bardzo. Jakoś tak... Miło mi się spędza czas w jego towarzystwie... Nie umiem tego określić. Nigdy nie czułam się tak dziwie. Ciężko mi to nawet nazwać i to na pewno nie jest miłość... Nie, to nie to. Mogę być pewna. Takie coś było by zbyt niedorzeczne.
Kolejnym moim talentem będzie wybieranie filmów. Ten był genialny i chyba nie tylko mi się podobał...
-Jak ty to robisz? Masz jakieś magiczne moce?- zażartował, gdy wychodziliśmy z budynku
-Najwyraźniej... Jestem poprostu niezwykła.- zaczęłam się z nim sprzeczać.
-Uważaj, bo popadniesz w samozachwyt... Obok ciebie, stoi o to sam Michael Jackson.- otowrzył mi drzwi do auta
-Hm...- udałam zamyślenie- Nie, nie znam nazwy. Jakaś marka zmywarek?
Jak ja dawno się z nikim tak nie sprzeczałam. Od czasu, gdy ja i mój brat dorosnęliśmy, żadne z nas już sobie nie dogryzało w ten sposób. Może jeszcze zdziecinnieje...
-To co teraz?- zapytałam, gdy usiadł obok mnie
-Normalnie, pewnie zaprosiłbym cię do mnie, ale nie wiem czy masz chęć i czas.
-Zawsze...- nawet nie wiem, dlaczego z tym wypaliłam- To znaczy...
-To znaczy, kierunek Neverland.
_________________________________________
Krótko, ale na temat. I jak? :D
~Dreamer
*podjarana biega w te i we w te*
OdpowiedzUsuńHejka!!!!
Teoretycznie mogłabym ci powiedzieć historię życia jak to na głowę zwaliło mi się 20 osób, a gdzieś w połowie imprezy uderzyła mnie myśl..."nikt mnie nie kocha". Ale najwidoczniej ktoś mnie bardzo lubiący xD wstawił dzisiaj przeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee ulocy rozdzialik. No aż mi cukier do góry skoczył no.
Ogólnie rzecz biorąc to wyczuwam tutaj katonatastrofe, argagamedon i apopalipse stulecia, bo (i tu uwaga bo będzie teoria weci xD)...bo nie poszła na umówioną kawę z Zackiem. No tak z jednej strony nie fajnie, że Rachel wystawiła chłopa, ale z drugiej kto by myślał o kawie gdy jest się w TAKIM towarzystwie. No kto?
*świerszcze*
I ogólnie ta cała sytuacja z kinem awwwwwwwwwwwww *-* *-* tsaa... Niech sobie dalej wmawia, że to była forma podzięki. Już się nie mogę doczekać aż się zakochają i będą razem. No chyba że zua kobieta planuje coś innego.
To ja czekam z niecierpliwością na nexta bo jestem ciekawa jak Rachel z tego wszystkie wybrnie i czy jej brat będzie miał szwagra stulecia xD
Dobra weeeeeeeeny ci życzę duużo i pozdrawiam gorąco ;*****
Hej!
OdpowiedzUsuńTeż mi się udzielają uroki zimy, mam już dosyć tych wszystkich przeziębień,chcę już lato.Wracając do notki, która wyszła ci świetnie. Coś czuję,że będzie niezły przypał z tym Zackiem i tym faktem,że go wystawiła xD. Co zrobisz jak Michael Jackson załatwia wolne? Nic zrobisz tylko się cieszyć :). Kino zapowiada się słodko w towarzystwie Michaela. Ta radocha, gdy w mediach nie mówią o Michaelu, dzięki komu? Dzięki Rachel. Co było, gdyby nie ona. Chcę cię jeszcze przeprosić za to,że nie skomentowałam ostatniej notki, myślałam,że dała koma, ale mój telefon ma własną inteligencje i tak wyszło. Ja już będę zmykać, życzę ci mnóstwa weny.
Pozdrawiam <3
Nie mam czasu bo sesja i same egzaminy więc na szybko piszę, nie zjedz za błędy jak coś xD
OdpowiedzUsuńRozdział super, chociaż zmęczyła mnie ta czcionka (tylo mnie się mała wydaje?XD).
Nie żeby coś, ale nasza bohaterka zapomniała chyba o kimś xD Zack pewnie czeka z kawą, a tam klops xD No w końcu Mike po nią wpadł, też bym się nie zastanawiała nad wyborem x
Co jeszcze?
Widać, że zaczyna Mike jej bardziej ufać. Czekam na rozwój akcji między nimi:P
Weny:)